Oszczędzaj na podróże czyli rozważania na temat czasu i pieniędzy

– A Pani znów gdzieś jedzie?

– Yyyyy, taak 🙂

– A gdzie?

– Niedaleko. Tylko do Amsterdamu.

– No to pięknie. Pani ciągle gdzieś lata. A nasz Tomuś w domu siedzi w wakacje. Bo nas nie stać. Pani to pewnie dużo zarabia w tej swojej pracy. A my tak sobie żyjemy raczej skromnie, ehhhhh. A Tomeczek biedny nigdzie nie pojechał. No nie każdemu jest dane, rozumie Pani, uhhhhh –  mówi moja sąsiadka zaciągając się papieroskiem

– Pani Magdo, a dużo Pani pali?

– Nooo, nieeee. Teraz ze Staśkiem (mąż Szanownej Pani Magdy – przyp. aut.) to tylko po jednej paczce dziennie – kontynuuje Magda i triumfalny uśmiech wykwita na jej twarzy

– Taaak. To teraz policzmy. Jedna paczka papierosów kosztuje minimum 10 zł, razy 2 osoby w domu to 20 zł przez 365 dni w roku to daje …7300 zł rocznie.

– …

– No cóż, moim zdaniem stać Państwa na wakacje dla syna, po prostu macie inne priorytety.

A Wy? Zastanawialiście się kiedyś skąd brać pieniądze na podróże? Bo u mnie w pracy bardzo dużo osób się nad tym zastanawia. Zwłaszcza skąd JA je biorę. No i jakim sposobem mam tyle wolnego? Przecież pracuję na etacie, a skoro tak, to dysponuję tylko 26 dniami urlopu. A zatem jakim cudem w ciągu jednego roku odbyłam już 2 dłuższe podróże, kilka krótszych wycieczek za miasto i jeszcze, na złość wszystkim zawistnikom, planuję wyjechać na drugi kraniec świata na ponad 2 miesiące?

Dumając nieco nad tą niecodzienną zagadką, można dojść do wniosku, że zarabiam co najmniej równowartość poselskiej diety w UE, a dodatkowo mam jakieś konszachty w kadrach, bo urlopu zamiast ubywać – przybywa. No cóż. Muszę z przykrością rozczarować wszystkich tych, którzy tak wierzą w moje możliwości. Wybaczcie mi, ale Was zawiodę. Nie śpię na pieniądzach, a Panie z kadr są zbyt uczciwe, żeby na lewo odpisywać mi urlop.

Uprzedzając kolejne pytanie odpowiadam. Nie. Nie jestem typem podróżnika (wybaczcie ten dziwny twór językowy) kloszarda-wyczynowca. Nie objechałam za 1 euro pół Europy. Nie piłam darmowej wody z cukrem ze stacji benzynowej, kiedy byłam głodna. Nie odmówiłam sobie wjechania na Wieżę Eiffela tylko dlatego, że jest komercyjna i w dobrym tonie jest odpuścić sobie taką atrakcję, bo prawdziwemu globtroterowi „nie wypada”. Te wszystkie słynne (i niestety w większości płatne atrakcje) z jakiegoś przecież powodu stały się znane.

Będąc w podróży lubię zwiedzać wszystkimi zmysłami. Próbuję lokalnej kuchni, bywam tam, gdzie być wypada i tam, gdzie chodzić się nie powinno. Poznaję ludzi, ale kiedy potrzebuję samotności, unikam ich. Tak jak w życiu. Doświadczając tego wszystkiego wydaję pieniądze i… biorę urlop w pracy, aby tego doświadczenia nabrać. Jednego i drugiego potrzebuję w podróży w myśl zasady, która sprawdza się od lat. Dużo czasu do dyspozycji pozwala przyoszczędzić np. na przejazdach, a jego brak skutkuje mniejszym lub większym drenażem portfela. Wyjątki tylko potwierdzają tę regułę, ale jako zagorzała zwolenniczka taniego podróżowania zawsze staram się minimalizować koszty i tym sposobem zwiedziłam już kawałek świata za kwotę niższą niż cena pojedynczej wycieczki z biura podróży.

– Ty to się niczego nie dorobisz. Wszystko przejeździsz.

Gdybym za każdym razem, kiedy słyszę coś takiego, odkładała złotówkę, to już dawno kupiłabym coś fajnego 🙂

Rozważania nad dysonansem pomiędzy „mieć” i „być” zostawię może jednak na inną okazję. Dziś za to udowodnię Wam, że można podróżować nie rezygnując z życia w jego najbardziej prozaicznej formie. Wystarczy tylko ustanowić właściwe priorytety 🙂

OSZCZĘDZANIE URLOPU

Zdarzało mi się wielokrotnie, że do pracy przychodziłam z plecakiem i punkt 15:00 nabierałam prędkości ponaddźwiękowej. Musiałam przecież zdążyć na pociąg/samolot/autobus/autostop. Z tych samych wojaży wracałam nad ranem i od razu biegłam do biura. Czasem bywałam niewyspana, ledwo żywa, skrajnie wyczerpana, w stanie agonalnym, a jednak szłam do pracy w imię oszczędności. Urlopu oczywiście.

Nigdy nie biorę wolnego po to, żeby „posiedzieć w domu” po wyjeździe, zrobić remont, iść do lekarza, albo załatwić sprawę w urzędzie. Od tego są popołudnia oraz weekendy. Kwestia właściwej organizacji czasu kłania się do kostek.

Polska specjalność, czyli przedłużone weekendy, to moi najwięksi przyjaciele. Rok rocznie w styczniu siadam z kalendarzem w ręku i przeprowadzam dokładny rekonesans dni wolnych od pracy. W ten prosty sposób planuję wszystkie dłuższe weekendy na przestrzeni nadchodzących 12 miesięcy i dzięki temu nie raz i nie dwa udało mi się wyczarować nawet tygodniowy wyjazd przy wykorzystaniu tylko jednego dnia urlopu.

Bywało i tak (choć tego sposobu nie polecam z oczywistych względów), że rano oddawałam krew w CK, a wieczorem leżałam już na włoskiej plaży 🙂 Zamiast brać urlop, brałam należny mi dzień wolny za wspomniany dobry uczynek 🙂 Głupie? Nierozsądne? Przyznaję się – możecie mnie zlinczować. Ale życie daje takie możliwości. Ja je tylko znajduję i wyciskam do ostatniej kropli – jak cytrynę 🙂

Podsumowując:

1. Nie marnuj urlopu na „nicnierobienie”. Od tego masz weekendy lub święta kalendarzowe. Jeśli musisz odpoczywać po podróżach ten artykuł nie jest dla Ciebie.

2. Wykorzystuj na podróż każdą wolną chwilę, nawet jeśli oznacza to, że musisz pędzić na pociąg od razu z pracy lub jechać z lotniska prosto do niej.

3. Łącz, kumuluj i mieszaj ze sobą dni wolne i długie weekendy. Przy odrobinie sprytu można w ten sposób zmaksymalizować czas wyjazdu przy minimalnej liczbie dni urlopowych.

4. Jeśli jest to możliwe bierz w pracy nadgodziny, a później je „odbieraj”. W ten sposób można zyskać nawet kilkanaście dodatkowych dni urlopu w roku!

5. Zadbaj o to, żeby Twój szef wiedział jaką masz pasję i ile ona dla Ciebie znaczy. Pewnie w większości przypadków nie zda się to na wiele, kiedy będziesz błagać o urlop w szczycie sezonu, ale nóż widelec traficie na wyrozumiałego pryncypała? 🙂

OSZCZĘDZANIE PIENIĘDZY

Jeśli co kilka lat musicie wymienić samochód na nowy, przemalować salon z żółtego na słomkowy, albo kupić piętnastą torebkę do czterdziestej trzeciej pary butów to lepiej darujcie sobie dalsze czytanie. Dla tych jednak, co wolą piaskowy kolor azjatyckiej plaży od tego na ścianie, mam kilka rad jak zmaksymalizować swoje oszczędności.

1.Załóż lokatę terminową lub dobrze oprocentowane konto oszczędnościowe i odkładaj tam wszystkie nadwyżki gotówkowe.

2. Znajdź dodatkowe źródło finansowania. Może to być praca dorywcza lub na ćwierć etatu, na zlecenie, na weekend, kilka dni w miesiącu – jakakolwiek. Ważne, żeby cały dochód uzyskany z tej formy oszczędzania odkładać na podróż.

3. Określ stałą kwotę, którą każdego miesiąca będziesz oszczędzać i tego się trzymaj. Jeśli wpadnie jakiś bonus dokładaj go do oszczędności! I pamiętaj, że tylko to co na leży fizycznie na koncie jest zaoszczędzone 🙂 (Agata Kulesza prawdę Wam powie)

4. Posprzątaj w domu i sprzedaj to, czego już nie potrzebujesz. Ja w ten sposób oczyściłam piwnicę wz gratów pozostałych po remoncie i z książek, z których ostatni raz korzystałam na studiach. Uszczęśliwiłam też jakiegoś Pana prawie nowym sprzętem do paintball’a (za zgodą prawowitego właściciela oczywiście 😉 ) i wyzbyłam się mnóstwa ubrań, które nienoszone od kilku ładnych sezonów, zbierały tylko kurz w szafie.

5. Zastąp samochód i komunikację miejską – rowerem. Oprócz oczywistych oszczędności na paliwie, poprawisz kondycję i być może zgubisz zbędne kilogramy. Ja w ten sposób trenuję do trawersu Patagonii. Do pracy mam 29 km w jedną stronę i jakoś daję radę, więc i Ty podołasz 🙂

6. Zmniejsz wydatki stałe. Nie kupuj prasy w Empiku tylko czytaj wydania internetowe, gaś światło jak wychodzisz z pokoju, gotuj w domu zamiast jadać na mieście. Zrezygnuj z płatnej siłowni na rzecz całkowicie darmowego biegania lub jazdy na rowerze (patrz pkt 5). Zamiast chodzić do kina w weekendy wybierz się na tańsze seanse w tygodniu, rzuć palenie. Jest mnóstwo możliwości cięcia wydatków. Wszystko zależy od Was i waszych przyzwyczajeń, nałogów i upodobań. Wystarczy tylko określić koszty, a następnie dokonać chirurgicznego cięcia. Nie ma innej drogi. Nikt przecież nie obiecywał, że będzie łatwo.

Jedni marzą o wielkim domu z ogrodem. Inni kupują drogie samochody lub ekskluzywne ubrania. Jeszcze inni gustują w częstym chodzeniu do knajpek. Ja pragnę podróżować. To jest mój priorytet i moje największe marzenie. I na jego realizację oszczędzam, tak jak inni zbierają na nowy samochód czy mieszkanie. Proste? Proste 🙂 Życie to sztuka wyboru, nie można mieć wszystkiego. Jeśli i Wy chcecie podróżować, a sądzicie, że Was nie stać to zmieńcie swoje priorytety. Tak wygląda rzeczywistość. Koniec i kropka.

IMG_1392 IMG_1423

59 uwag do wpisu “Oszczędzaj na podróże czyli rozważania na temat czasu i pieniędzy

  1. Ja już nie wchodzę z obcymi w dysputy na temat pieniędzy. Po prostu kiedy ktoś pyta skąd biorę fundusze, odpowiadam, że z tego samego źródła co on, tylko priorytety w życiu mamy inne 😉

    Polubienie

  2. Nic dodać, nic ująć. Kiedyś ktoś mnie wyprowadził z równowagi zaglądaniem mi do portfela i popełniłam wpis w podobnym tonie, jeśli chodzi o pieniądze – że to jest kwestia priorytetów. Ja wolę wydać na podróże, a ktoś inny na nowe meble. I tak i tak jest okej, tylko potem nie trzeba narzekać, że „inni to maja lepiej bo stać ich na wojaże” 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

    • Właśnie zajrzałam do Ciebie i widzę, że nasze poglądy w tym temacie są mocno zbieżne 🙂 Musimy się kiedyś spotkać przy tych starych meblach i wznieść toast za nowe podróże 😉

      Polubienie

  3. Świetnie, naprawdę, bardzo mi się podoba wszystko o czym piszesz…niektóre przemyślenia to tak jakbym siebie słyszała….a najbardziej przypadł mi do gustu tekst o tym jak to nie wypada globtroterowi przebywać w miejscach bardzo komercyjnych….zastanawiam się kto ustanowił te zasady…dla mnie Paryż bez wieży ….czy Kraków bez Rynku Głównego ( jestem z Krakowa 🙂 ) to jakby kupić bilet do kina i nasłuchiwać z przejścia….. Trzymam kciuki za kolejne wyprawy, pozdrawiam, mniejsza travelerka fizycznie ale duchem Wielka, Marta.

    Polubione przez 1 osoba

    • Dziękuję za te miłe słowa 🙂 No i bardzo się cieszę, że w tylu kwestiach myślimy podobnie. Im mniej marud, a więcej ludzi zakręconych na punkcie podróży tym lepiej 🙂 Tak trzymaj i życzę owocnego oszczędzania 🙂 Oby starczyło na wiele dalekich podróży 🙂

      Polubienie

  4. Fajny poradnik – zwłaszcza do podsunięcia pod nos tym wszystkim, którzy na przemian skarżą się na brak wycieczek i usprawiedliwiają swoje wydatki zdaniami typu „na coś trzeba umrzeć”, „pójdzie w cycki”, „raz sobie można poszaleć”, „trzeba opić okazję”.
    Mi się marzy zagraniczna podróż i wierzę, że kiedyś się uda – choć to pewnie dopiero po zakończeniu studiów.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Za hasło „Zastąp samochód i komunikację miejską – rowerem.” masz u mnie wielkiego plusa. A za 29 kilometrów do pracy – jeszcze większego. Codziennie pomykać 60 kilometrów do pracy i z powrotem – super sprawa i można naprawdę wyśmienitą formę zbudować w tym czasie!

    Polubione przez 1 osoba

  6. Super wpis 🙂 Ja zamiast 50 pary butów, spodni czy torebki wolę kupić bilety np. w wizzair i polecieć do Włoch 🙂 I zgadzam się w 100% że wszystko to kwestia priorytetów 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  7. Mogę się pod tym podpisać! Ja mam na razie tylko 20 dni urlopu, a jednak w zeszłym roku wyjeżdżałam aż 4 razy! Co miesiąc odkładam stałą kwotę na wyjazdy i są to pieniążki nienaruszalne. No chyba, że się wali! A osttanio się waliło, bo mnie ząb bolał i musiałam niestety 100 zł ruszyć, ale w tym miesiącu brak uzupełniam, rezygnując z czego innego 🙂 Pozdrawiam, świetny wpis!

    Polubione przez 1 osoba

    • Super. Gratuluję wytrwałości, bo o to właśnie chodzi w tym wszystkim 🙂 A potem jak się pojawi okazja na fajną podróż to wystarczy rozbić skarbonkę i już można śmigać, bez zaciągania kredytów i odmawiania sobie przyjemności na wyjeździe 🙂 No i jak widać 20 dni to całkiem sporo dla tego kto chce wyjechać, a nie tylko mówi, że chciałby 🙂

      Polubienie

    • Tak jak napisałam 🙂 Kwestia priorytetów.
      Przy czym nie twierdzę przecież, że trzeba odmawiać sobie wszystkiego 🙂 Wszystko zależy od tego jak i gdzie chcesz podróżować no i od cen torebek które kupujesz 😉

      Polubienie

  8. Bardzo fajne porady, dużo z nich już realizuję i zgadzam się w 100% że to kwestia priorytetów! Podoba mi się Twój styl i fakt, że zwiedzasz, to co chcesz zobaczyć, a nie tylko „offowe” awangardowe kierunki:) Będę tu na pewno wracać – pochłonęłam od razu porady nt. podróży do Japonii, która jest jednym z moich marzeń podróżniczych:) pozdrawiam

    Polubienie

    • Bardzo się cieszę i dzięki, że wpadłaś 🙂 To, co piszesz jest bardzo motywujące 🙂
      A podróży do Japonii życzę Ci z całego serca. Sama byłam tylko tydzień, ale bardzo chciałabym wrócić. Jeśli ustrzelisz jakiś tani bilet to służę pomocą w organizacji 🙂

      Polubienie

  9. Bardzo mądrze i szczerze ujęte. Zgadzam się w wielu (prawie wszystkich) punktach Twojego artykułu, ale jest też coś takiego jak niemoc finansowa, nawet, gdyby się oszczędzało i oszczędzało. Na podróże wielkie i dalekie trzeba mieć nie tylko spore oszczędności, albo chociaż finansowe zabezpieczenie na koncie szczególnie jeśli nie umie się podróżować i jedzie się z zorganizowaną wycieczką do jakiegoś kurortu. Mniej pieniędzy potrzeba jeśli ma się żyłkę globtrotera i podróżnika oraz samozaparcie i odwagę. A nie każdy taki jest i nie każdy potrafi taki być.
    Ale jedno jest pewne – trzeba chcieć podróżować i trzeba, tak jak mówisz ustalić priorytety. Można zacząć od podróży bliższych i krótszych, przepiękne są i niedrogie Czechy chociażby.
    A i sama Polska ma wiele pięknych i wartych zobaczenia zakątków.

    Polubienie

    • Tak, masz w zupełności rację. Nie trzeba od razu zdobywać Alaski. Można zacząć od Polski i na niej można też skończyć. Wszystko zależy od możliwości i upodobań. Nie trawię natomiast ludzi, którzy ciągle narzekają, że ich nie stać, a co kilka lat wymieniają samochód na nowszy model, a jak już dojdzie do wyjazdu to nie prześpią się w hotelu innym niż 5*.

      Polubienie

  10. Travelerko a masz może darmowe mieszkanie od rodziców albo po babci/cioci/wynajęte za śmieszne grosze od znajomych? Bo jeśli tak to nic dziwnego – można zarabiać średnią krajową i latać 4 razy do roku na Karaiby bo życie w Polsce (oprócz kosztów wynajmu mieszkań) jest śmiesznie tanie. Jak ktoś płaci tylko śmieszny czynszyk i rachunki to nic dziwnego, że nawet ze średniej krajowej mnóstwo kasy mu zostaje.

    Gdybyś musiała np. wynająć kawalerkę i zapłaciła 1200 za najem, 300 zł czynszu i do tego jeszcze rachunki to wtedy już nie byłoby tak różowo bo miałabyś rocznie na podróże 14.400 zł mniej (1200 zł * 12). I tak – musiałabyś płacić te 1200 zł nawet wtedy gdy byłabyś na miesięcznym wyjeździe – no chyba że byłabyś w stanie się wyprowadzić, zabrać absolutnie wszystkie swoje rzeczy z mieszkania (łącznie z suszarką na pranie itp., a potem będąc jeszcze w podróży szukałabyś przez internet mieszkania na po powrocie, żeby mieć gdzie mieszkać jak pierwszego dnia po powrocie wrócisz z pracy).

    Polubienie

    • Przeczytałam Twój komentarz i zastanawia mnie jedno. Skąd przypuszczenie, że mam darmowe mieszkanie od kogokolwiek? Że w ogóle cokolwiek mam darmowego? 🙂 Wyjechałam z mojego rodzinnego miasta na studia i w tym mieście po ich ukończeniu zostałam. W Warszawie nie mam żadnej, nawet dalekiej rodziny. Nikt mi nic nie dał, nie kupił, nie dołożył. Zaczynałam od zera. Znalazłam pracę i wzięłam kredyt na pół życia na mieszkanie. Co miesiąc oprócz rachunków spłacam zatem ów kredyt i oprócz tego, że pochłania on lwią część moich dochodów, daje do myślenia, co by było gdybym pracy nie miała. Bo łatwiej się wyprowadzić z mieszkania, które wynajmujesz, a trudniej z tego w które zainwestowałaś własne pieniądze.
      Nie twierdzę i nigdy nie twierdziłam, że każdego stać na podróże, bo przecież na nie też trzeba wydać pieniądze, a czasem ich po prostu brakuje nawet na najbardziej niezbędne rzeczy. To jestem w stanie zrozumieć doskonale. Nie rozumiem natomiast podejścia ludzi, których w rzeczywistości stać, ale wolą wydawać pieniądze na inne przyjemności, marudząc przy tym jacy to oni pokrzywdzeni przez los.
      I tak. Chciałabym mieć mieszkanie po babci, cioci czy kimkolwiek innym. Również uważam, że taki prezent zapewnia fajny start w dorosłe życie. Ale nie mam. A jednak podróżuję.

      Polubione przez 1 osoba

    • Nie, Travelerko, nie twierdzę że masz darmowe mieszkanie. Piszę tylko że wtedy jest to naprawdę bajecznie łatwe. I tym bardziej Cię podziwiam jeśli udało Ci się podróżować równocześnie oszczędzając kilkadzisiąt/ kilkaset tysięcy na wkład własny (bo raczej ciężko jest dostać kredyt na 100% wartości mieszkania).

      Polubienie

  11. Dobrze napisany tekst. Takich tekstów nigdy za dużo, bo trzeba czasami przypomnieć ludziom, że nie wszystkim pieniądze spadają z nieba a jednak dążą do spełniania swoich marzeń (podróżniczych lubi innych).
    Ja sporo oszczędzam, ale nie na wszystkim, bo po prostu podróże to nie wszystko co lubię 🙂 Ale oszczędzam i to na różne sposoby, bo inaczej niewiele marzeń udałoby mi się zrealizować

    Polubione przez 1 osoba

    • Dziękuję 🙂
      A co do oszczędzania, ja też mam życie poza podróżowaniem. Da się jednak wszystko pogodzić 🙂 Sama jesteś tego doskonałym przykładem 🙂

      Polubienie

  12. Priorytety + oszczędzanie + szukanie promocji na tanie loty i noclegi = wymarzona podróż.
    Czasami nie do końca, bo wybieramy tańszą opcję, ale da się zorganizować.
    Gratuluję ciekawego bloga:)

    Polubienie

  13. Bardzo fajny wpis. Zgadzam się w 100%.
    Też bardzo często słyszę, że muszę dużo zarabiać, że tak podróżuje. Ale to własnie kwestia priorytetów: ja nie mam samochodu, nie palę, nie muszę mieć super sprzętu w domu a tym bardziej chodzić na imprezy w każdy weekend.
    Jest jeszcze inne metoda poznawania świata: wyprowadzić się i mieszkać za granicą. Od ponad 3 alt to praktykuję i byłam już tak w Gruzji, Chinach i Tajlandii. I nie żałuję. TO najlepsze doświadczenie w życiu! Dzięki temu zobaczyłam te kraje od podszewki, byłam w miejscach, gdzie nie wybierają się turyści i miałam prawdziwych lokalnych znajomych i przyjaciół.
    Nie każdy się na to zdecyduje, ale nie ma ograniczeń, bo mieszkanie w Polsce można wynająć a samej tymczasem podróżować po odległych częściach świata, a nawet wziąć ze sobą rodzinę.
    Pozdrawiam i życzę wielu udanych podróży 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Popieram 🙂 Oby więcej takich pozytywnie zakręconych Obieżyświatek )!!! A mieszkanie za granicą to najlepsza szkoła życia jaką można sobie wyobrazić 🙂

      Polubienie

  14. Popieram travelerkę w 100%. Mało tego! Sama mam kredyt na mieszkanie, mam auto, które na ślinę wszakże nie jeździ, muszę robić przeglądy itp. itd., mieszkam sama ( wciąż jestem na etapach poszukiwania mężczyzny i jakoś opornie to idzie), robię i płacę sama na zakupy, nikt mi w tym nie pomaga. Ok- czasami wskoczę na obiad do rodziców.
    Rok w rok pojawia się u mnie ten sam problem.. chcę jechać na wakację i nie mam z kim. Kiedyś nigdzie nie pojechałabym sama, ale teraz zmieniłam podejście do tego. Nie chcę po raz kolejny słuchać i wprost prosić się o to aby pojechali ze mną bo ciągle słyszę tą samą śpiewkę:
    – brak pieniędzy
    – brak czasu
    – zła destynacja
    – „może bilety potanieją”
    Jeżdzę sama, zawsze poznaję kogoś na miejscu i jest fajnie. A moi znajomi się dziwią ” jak tak można”.
    Ostatnio kupiłam mega tanie bilety na marzec do Madrytu: obdzwoniłam znajomych bo bilet kosztował 220 złl w dwie strony. To co usłyszałam woła o pomstę do nieba:
    – „:czy hotel mamy zabukowany?”
    -” marzec to tak odległy termin…”
    – ” poczekam jeszcze..może bilety będą tańsze”.
    Oczywiście sama kupiłam te bilety, zamierzam tam polecieć i bawić się dobrze.
    Ludzie nie potrafią działać spontanicznie, mówią że 230 zł to kupe kasy, ale sami mają telefony najnowsze, prześcigają się w tym kto co kupił najnowszgo, potrafią w byle knajpie na zwykłe piwo wydać kupę forsy czy na imprezy.
    Ja tego nie potrafię zrozumieć. Kwestia priorytetów..wiem, ale nie potrafię przyjąć do wiadomości tego, że ktoś jedzie nad Bałtyk na weekend, wydaje 800 zł za marne 2,5 dnia, zamiast spożytkować tą kasę na bilet do Madrytu.
    Coż..jestem teraz przed urlopem kolejnym i również dałam kilka propozycji, ale wyjdzie na to że znowu pojadę sama 😉 W sumie to już chyba szkoda nawet ich pytać czy pojadą.

    Polubienie

    • Dokładnie tak Nika. Widzę, że się rozumiemy pod tym względem bardzo dobrze :).
      Każdy sobie rzepkę skrobie. Jak ludzie wolą uprawiać malkontenctwo to trzeba im pozwolić 🙂 W końcu gdyby wszyscy zaczęli podróżować nie starczyłoby tanich biletów dla wszystkich 😉

      Polubienie

    • Super. Akurat Meksyk jest jednym z tych miejsc do których udałabym się w pierwszej kolejności. Niestety z reguły jest tak, że jak w końcu się pojawia bilet w rozsądnej cenie to ja już nie mam urlopu 🙂

      Polubienie

  15. To prawda. Wszystko zależy od priorytetów. Ja też się sporo nasłuchałam. Dodałabym jeszcze: znajdź pracę, która umożliwia ci podróżowanie. Dla mnie to zawsze był priorytet i dzieki temu zwiedziłam naprawdę kawał świata!:)

    Polubienie

    • Tak, tak. Masz w zupełności rację z tą pracą zapewniająca podróże 🙂 Zapomniałam o tym wspomnieć, a to przecież kapitalna sprawa. Szkoda tylko, że tak mało jest zawodów, które spełniają ten wymóg, ale jak ktoś chce to znajdzie, czyż nie? 🙂

      Polubienie

  16. Pingback: Towarzysz podróży poszukiwany | TRAVELERKA

  17. da sie da…rzecz priorytetow jak juz pisalas.

    w lutym stwierdzilam ,ze nakupie bilety do tajlandii dla mnie i mojego i ,ze idziemy na miesieczny urlop.tam i spowrotem oczywiscie,taki byl wtedy tez plan:tylko urlop.

    przed 2 miesiacami przeplanowalo sie wszystko-powiedzialam mojemu,ze mam wszystkiego dosyc i chce wybyc nie na miesiac ,ale na rok.
    przyklasnal temu pomyslowi.mieszkanie wypowiedzone,praca rowniez,sprzedajemy wszystko co posiadamy,oprocz tego co zabieramy ze soba w plecakach.
    otworzylam ksiazeczke oszczednosciowa na zbieranie kasy na podroz,nie chodzimy jadac na miasto,nie chodzimy do kina czy koncerty,tylko czasami pozwalamy sobie na wypad na piwo lub dwa do naszej knajpki,ale to juz minimalny wydatek.skrocilam wszystkie mozliwe wydatki-telefon na karte a nie na umowe,dodatkowe ubezpieczenia ,ktore tak naprawde az tak potrzebne nie sa,zlikwidowalismy,.auto sprzedane…31 pazdzernika,bedziemy dumnymi posadaczami 2 plecakow,biletow lotniczych i to wszystko…nic wiecej.

    a gdy sie wrocimy?jak minie rok,to zobaczymy…a przez sprzedanie wszystkiego,zacisniecie pasa,mamy mimo 3 miesiecy czasu na przygotowania dosyc pieniedzy teraz na roczna podroz.

    wpadlabym na ten pomysl przejechania swiata przed 2miesiacami ,moglibysmy wiecej kasy oszczedzic i odlozyc.ale jest jak jest

    my bedziemy pordozowac oszczednie -limit dzienny 30-35€ dla dwojga.nocleg i wszystko wliczajac w to.nie bedzie pieknych hoteli moze,ale za to piekne kraje.piekne przezycia.

    jednak moze mam latwiej,bo nigdy sie nie przywiazywalam do rzeczy materialnych i latwo przychodzi mi sie ich pozbywac.

    Polubienie

    • Super!!!! Pomysł jest kapitalny! Mam nadzieje ze ja tez kiedyś sie odważę bo myśle o tym niemal codziennie 🙂 Uwielbiam takie osoby jak Ty i szczerze kibicuje całemu przedsięwzięciu! Rok to nic w porównaniu co całego życia, a kredyt jeszcze zdarzycie wziąć i prace stała ( jeśli w ogóle tego chcecie) tez znajdziecie. Poza tym co to jest stała praca w dzisiejszych czasach? Jednego dnia jest, drugiego jej nie ma. Po co wiec te wszystkie wyrzeczenia i trzęsące sie portki przed szefem jeśli to tylko złudne poczucie bezpieczeństwa? Gratuluje pomysłu raz jeszcze i trzymam mocno kciuki!!!!!!!

      Polubienie

  18. Święte słowa, pod którymi podpisuję się wszystkimi kończynami!

    Wydaje mi się, że ludzie po prostu nie lubią rezygnować z niczego a podróże są dla nich często takim luksusem z wyższej półki, na które pieniądze zbiera się, gdy już wszystkie inne potrzeby (najnowszy model telefonu, ciuszki z najnowszej kolekcji, wypady na imprezy/kina, itd.) zostaną zaspokojone. A najczęściej, gdy się tamte potrzeby zaspokoi, nic nie zostaje. Albo zostają – długi. A jesli nie lubią rezygnować to znaczy, że podróże jednak nie są dla nich aż tak ważne. A przynajmniej nie ważniejsze niż wszystko inne. Różnica więc może sprowadza się do dwóch sposobów traktowania podróży: jako pasji, tlenu, bez którego nie można żyć (przykładem jest autorka bloga) albo jednego z wielu dóbr, na które czasem nie starcza już kasy.

    Polubione przez 1 osoba

  19. Dokladnie..zycie to sztuka wyboru. Nie ma się wszystkiego bo się nie da. Nie przeszkadza mi to, ze mam stary telefon- abonament za 30 zl, zdjęć nim nie mogę robic nawet, ale coz.. cos za cos;) Dostalabym palpitacji serca gdybym musiala wydawac ponad 100 zl za rachunki:))) serio..:))
    Ostatnio wpadłam na pomysl, aby ten Meksyk zamienic na Wenezuele,no ale podobno dzieje się w Wenezueli coraz gorzej, szykuje się jej całkowity upadek a ceny jakie tam sa teraz to jakas masakra. Wszedzie mowia, żeby tam nie leciec teraz bo kraj upada. Rok jeszcze przede mna wiec wiele może się zmienić..ale nie wiadomo czy na dobre.
    Generalnie zaplanowałam już urlop na koncowke listopada /początek grudnia 2015 i jak znajde jakiś fajny bilet spontanicznie w jakies egzotyczne miejsce to tam się udam;) Zastanawiam się również nad Australia;)
    Oplaca się leciec tam na ponad 2 tyg? ;> Hmm sama nie wiem już.
    No i dalej będę podrozowac sama.. 😉

    Polubienie

    • Jak bedą tanie bilety do Australii to bierz i nie patrz czy to na tydzień czy na dwa czy na rok. Lepiej byc gdzies krótko ńiz nie byc w ogóle. Takiej zasady sie trzymam od dawna i poki co da się z nią żyć. A opiniami innych na temat krajów, do których się chcesz udać, raczej bym się nie przejmowała. Zwłaszcza od tych, którzy nigdy tam nie byli ;). Poluj na bilety i kupuj póki tanie. Już Ci zazdroszczę, bez względu czy to będzie Meksyk,mWenezuela czy Australia albo Pcim Dolny 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Monika Anuluj pisanie odpowiedzi