W podróży sens?

Miewacie czasem uczucie, że musicie coś zrobić, ale nie do końca wiecie dlaczego? Odrzucając na bok wszystkie logiczne argumenty, wszelkie „za i przeciw”, nie zważacie na opinie innych ludzi tylko po prostu postępujecie tak jak nakazuje Wam serce? Niektórzy nazywają to oślim uporem, ja natomiast wolę mówić o wytrwałości w dążeniu do celu.

Kiedy kilka miesięcy temu zdecydowałam się pojechać do Chile, moje pierwsze plany zakładały przejechanie rowerem wzdłuż całego kraju. Ta pierwotna koncepcja trochę się jednak zmieniła. Czas, a właściwie jego deficyt, zdecydował za mnie i w efekcie spróbuję pokonać tylko „fragment” tego kraju, ale nie o tym chce mówić.

W momencie, kiedy zapadła decyzja o wyjeździe mój plan był dość śmiały, a towarzysząca temu pomysłowi euforia sięgnęła zenitu. Mogłabym wtedy góry przenosić! Do czasu. Krótko po tym, jak zakomunikowałam w pracy, że pod koniec roku znikam na dłuższy czas z pola widzenia, jeden z moich współpracowników zapytał – „A tak właściwie to po co to robisz? Dlaczego jedziesz rowerem przez cały kraj? Nie lepiej autobusem? I po na tak długo?” Wtedy moja dziecięca radość zamieniła się w dziecinną odpowiedź – „Bo tak”. I to było najlepsze, co przyszło mi wtedy do głowy. Bo dla mnie sensem była sama podróż. Nie potrzebowałam dodatkowej motywacji, ani żadnego konkretnego celu.

Tak jest dobrze, bo ja tak robię

Ludzie myślą schematami. To smutne, ale niestety prawdziwe. Jeśli robią coś nieustannie wiele lat to znaczy, że tak powinno być i tak jest dobrze. I w ten sam sposób powinni postępować inni. Nie zastanawiają się praktycznie w ogóle nad sensem swoich poczynań. Bo tak MUSI być, bo oni tak robią. A przecież życie nie jest ustalone z góry raz na zawsze. Można je zmienić, a przynajmniej warto się postarać.

Patrząc w odwrotnym kierunku, jeśli w tłumie znajdzie się ktoś, kto wychodzi poza ustalone ramy i przekracza niewidzialne granice zawsze pada sakramentalne – A PO CO? Nieważne kto pierwszy zada to pytanie. Z pewnością nie będzie jedynym, który to zrobi.

10

Pozwolę sobie na stwierdzenie że marzenia nie muszą być sensowne. One po prostu istnieją i ciężko je wpasować w naszą zorganizowaną rzeczywistość. Dlaczego nikt nie pyta po co kupiłam nową bluzkę albo dlaczego jem dżem na śniadanie? Odpowiedź jest dla wszystkich oczywista – bo muszę się w coś ubrać i nie da się żyć bez jedzenia. A co jeśli dla mnie oczywistością są podróże?

Żyjemy w czasach wymagających od wszystkich żelaznej logiki, a jednocześnie robimy czasem rzeczy, które dla nas samych  zupełnie nie mają sensu. Teraz nawet podróż nie może być zwykłą podróżą. Trzeba jechać po coś, mieć jakiś wyższy cel.

Motywacja

Każdy ma inną motywację do tego, by wyjeżdżać w świat. Jedni chcą poznawać odmienne kultury, inni wolą odpoczywać nad turkusowym morzem, a jeszcze kolejni jadą po to, by spróbować lokalnych smakołyków lub popływać z manatami. To jest kwestia bardzo indywidualna. Na ogół coś jednak nami kieruje – jakiś wewnętrzny głos. Nie jestem psychologiem, ale ta sytuacja wydaje mi się całkiem naturalna. Ja też podróżuję w określonym celu. Zawsze byłam żywo zainteresowana wszystkim dookoła. Moja obecna pasja jest więc w zasadzie naturalną konsekwencją tego, co w praktyce nazywa się ciekawością świata. Założę się, że i Wy macie w sobie ten gen, który nie pozwala Wam usiedzieć w czterech ścianach. Czasami przychodzi jednak taka chwila, kiedy chce się wyruszyć tylko po to, żeby być w drodze. Zwiedzanie i poznawanie mimo, że nierozerwalnie związane z podróżą, schodzą wówczas na dalszy plan. I trudno wtedy odpowiedzieć na pytanie – A po co to wszystko?

Spotkałam się niedawno z opinią, że osoby, które ciągle gdzieś „nosi” najprawdopodobniej nie akceptują samych siebie i tego co mają. Boją się zatrzymać i wsłuchać w siebie. Nie akceptują stałości w związku. Wydaje im się, że za kolejnym zakrętem będzie lepiej. Nie są w stanie zbudować żadnej życiowej stabilności, zmieniają partnerów, prace, miejsce zamieszkania i tak można wyliczać w nieskończoność. Dawno nie czytałam takiej bzdury – głoszonej na dodatek przez psychologa. To przecież podróże pozwalają nam zatrzymać się na chwilę w tym naszym pędzącym świecie. Zbliżają do siebie ludzi, często zupełnie nieznajomych. Pomagają w lepszym zrozumieniu siebie i innych. Uczą cierpliwości i kreatywności, wytrzeszczają oczy ze zdziwienia i stawiają włosy dębem.

Nie szukajcie zatem na siłę sensu w tym, co kochacie (nie muszą to być przecież tylko podróże). Jeśli marzycie o przejechaniu na hulajnodze Beskidu Niskiego to zróbcie to! Jeśli wolicie fotografować maskonury na Islandii też nic nie stoi na przeszkodzie. A jeśli marzycie o pojechaniu do Arabii Saudyjskiej tylko po to, żeby się przekonać jak to jest założyć abaję to kupujcie bilet. Wasze marzenia nie muszą mieć sensu dla innych. Inaczej nie byłyby Wasze 🙂

Cytując na koniec króla Juliana z Madagaskaru:

– Szybko, szybko! Róbmy to, zanim ktoś pokaże, że to wszystko bez sensu!! 🙂

26 uwag do wpisu “W podróży sens?

  1. Tak, to prawda, to coś, co każe podróżować, jest w środku, siedzi głęboko w głowie i w sercu, obojętnie, jak to nazwać, czy motywacją czy wewnętrzną energią. Mnie nawet, gdy jedna wycieczka da w kość i postanawiam, że nigdy więcej to po paru tygodniach już mnie „nosi” i mogę się pakować.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Super tekst i święte słowa. U nas na porzadku dziennym jest tekst ‚a po co z psem?’ Zaraz za ‚po co samochodem?’ Na usta ciśnie mi się tylko klasyczne ‚pocom to sie nogi nocom’. I tyle na ten temat. Niestety wszyscy mocni w gębie są z reguły słabsi jeśli chodzi o realizację własnych marzeń, nawet tych malutkich 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • To też jedno z moich ulubionych powiedzonek 😉
      A z ludźmi to tak już jest, że lubią deprecjonować czyjeś osiągnięcia i zniechęcać nielicznych śmiałków do jakiejkolwiek aktywności, a przy tym sami nie ruszają czterech liter z kanapy. I to według nich ma sens 😉

      Polubione przez 1 osoba

  3. A ja tam lubię pytania ‚po co?’ i ‚dlaczego?’ Nie zawsze umiem na nie odpowiedzieć, ale lubię, że czasami zmusząją do zastanowienia – bo najczęściej jest jakieś ‚dlatego’ i ‚po to’ tylko nie zawsze nawet sobie z tego zdajemy sprawę.
    Nie należy jednak mylić odpowiedzi na takie pytania z tłumaczeniemi się 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • No właśnie. A ja mam czasem wrażenie, że ludzie pytają nie dlatego, że chcą rzeczywiście poznać motywy ale po to, żeby się przed nimi tłumaczyć ze swojego postępowania 😦 Ale może to we mnie jest problem, a nie w nich 😉

      Polubienie

    • Myślę, że to zależy od ludzi – jedni chcą poznać motywy inni nie mogą zrozumieć i nie chcą zrozumieć. Mnie motywy interesują, ale mam wrażenie, że moje ‚dlaczego’ też może być potraktowane jako nie zainteresowanie ale czepianie się. Jeśli ktoś mi mówi, że ‚zawsze marzyłem o odwiedzeniu kraju X’ czy ‚chciałbym zrobić Y’ to pytanie ‚dlaczego’ jest wg mnie naturalne i trochę mnie dziwi, że niektórzy unikają odpwiedzi, albo nie umieją odpowiedzieć.

      Polubienie

    • No tak, masz rację. Ja się chyba już po prostu przyzwyczaiłam, że jak ktoś pyta to oczekuje tłumaczeń. Ale to wcale nie musi być przecież prawda. Ja też pytam, bo lubię wiedzieć, a nie dlatego że oczekuję tłumaczenia się z czyjejś decyzji 🙂

      Polubienie

  4. Pingback: 10 powodów, żeby nie jechać do Chile | TRAVELERKA

Dodaj komentarz